Szwajcaria i najładniejsza dolina Alp

Szwajcaria i najładniejsza dolina Alp

Lauterbrunnen

Inspiracja jest kluczem do rozpoczęcia każdej podróży. Często znajdujemy ją na zdjęciach, w filmach, czy opowieściach naszych znajomych. Tak było i w moim przypadku – to właśnie filmik, na którym zobaczyłam dwie majestatyczne, pionowe ściany, urocza mała wioska pomiędzy nimi, a wzdłuż drogi – niezliczone wodospady, zainspirował mnie do podróży. „Muszę tam pojechać” – pomyślałam. Miejsce, które przykuło moją uwagę, to Dolina Lauterbrunnen, położona w regionie Jungfrau, ukryta pomiędzy dwiema gigantycznymi ścianami skalnymi. Jej nazwa, oznaczająca „głośne fontanny”, pochodzi od 72 wodospadów, które zasypują dolinę hektolitrami wody. To miejsce było inspiracją dla twórczości Goethe’go i stało się pierwowzorem znanej z książek Tolkiena – zamieszkiwanej przez elfy – doliny Rivendell. Lauterbrunnen to idylliczny górski krajobraz, skąpany w słońcu – esencja Szwajcarii i jedno z najpiękniejszych miejsc na świecie. Na wyjazd do tego przepięknego miejsca zdecydowaliśmy się podczas naszej 10 rocznicy ślubu. Naszą podróż rozpoczęliśmy od przylotu do Bergamo, naszej bazy wypadowej w Alpach. Stamtąd wypożyczonym samochodem ruszyliśmy w kierunku Szwajcarii. Naszym celem było dotarcie do jednej z najważniejszych przepraw w Alpach – tunelu Św. Gottharda, który jest trzecim najdłuższym drogowym tunelem na świecie – ma aż 21 km długości. Obok niego znajduje się tunel dla pociągów – najdłuższy na świecie, o długości 50 km. To miejsce symbolicznie dzieli Europę na część Śródziemnomorską i Północną. Zdecydowaliśmy, że jadąc przejedziemy „górą”a, wracając tunelem. Po drodze zatrzymaliśmy się kilka razy, aby zrobić zdjęcia. Na samej przełęczy, gdzie znajduje się małe jeziorko, wiejący wiatr nie pozwolił nam spędzić tam dużo czasu. Zjeżdżając, zauważyliśmy, jak bardzo pogoda może się różnić – na południu od przełęczy panowało piękne lato, a z drugiej strony – zaledwie 10 stopni i deszcz. Popołudniu dotarliśmy do Lauterbrunnen i zamieszkaliśmy w pokoju na kempingu. Z naszego miejsca doskonale widoczny był najbardziej imponujący wodospad – Staubbachfall. Kemping oferował wszystko, czego potrzebowaliśmy: dużo łazienek, kilka kuchni, sklepik. Co do cen, Szwajcaria jest jednym z najdroższych krajów, więc za obiad trzeba było zapłacić mniej więcej 100 zł. Pamiętam, że ceny napojów nie były jakoś znacznie wyższe niż w Polsce. Po dojechaniu zdecydowaliśmy się tylko na krótki spacer pod wodospad, aby zrobić kilka zdjęć i zjeść kolację.

Szlak na Oberhorn

Chociaż pierwszego dnia nasza przygoda rozpoczęła się pod znakiem deszczu, to drugiego dnia, kiedy otworzyliśmy oczy, na niebie nie było już ani jednej chmurki. Po spożywanym śniadaniu, udaliśmy się w stronę doliny, podziwiając przy tym kilkadziesiąt wodospadów.

Nasza trasa rozpoczęła się przy hotelu Stechelberg, gdzie można zostawić samochód lub skorzystać z autobusu. Naszym celem było malownicze jeziorko Oberhornsee. Muszę przyznać, że był to mój najlepszy trekking w życiu – nigdzie indziej nie dostrzegłam tak idyllicznych krajobrazów jak tutaj. Wodospady, błękitne niebo, zaśnieżone szczyty, soczysta zieleń, a do tego szwajcarskie krowy pasące się na szlaku i niewielka ilość ludzi.

Podczas naszej wędrówki spotkaliśmy fotografa, z którym zamieniliśmy kilka słów. Opowiadał, że przez ostatnie dwa tygodnie padał deszcz i dopiero dzisiaj udało mu się wyjść, aby zrobić zdjęcia.

Ciekawostką jest to, że rok później, będąc w innej części Alp, słyszałam rozmowę jednej amerykańskiej pary. Opowiadali, że Lauterbrunnen to jedno z trzech najpiękniejszych miejsc, jakie kiedykolwiek widzieli. Również czytając recenzje tego szlaku, wiele osób określało go jako „najlepszy trekking w ich życiu”.

Sama trasa nie była technicznie trudna, ale z pewnością męcząca. Ciągłe podejścia i zejścia, ale mimo wszystko – zdecydowanie było warto.

Kleine Scheidegg

Następnego dnia zaplanowaliśmy wycieczkę do Kleine Schdeigg – przełęczy między Lauterbrunnen a Grindewald. To miejsce oferuje wspaniały widok na jedną z najbardziej znanych gór Alp – północną ścianę Eigeru. Z uwagi na ograniczony czas (mieliśmy tylko pół dnia, ponieważ wieczorem mieliśmy lot), zdecydowaliśmy się tam pojechać pociągiem i wrócić pieszo. Bilet w jedną stronę kosztuje 220 zł od osoby.

Z Kleine Schdeigg można się przesiąść na jedną z największych atrakcji Szwajcarii – najwyżej położoną stację kolejową w Europie, Top od Europe, na wysokości 3454 m n.p.m. Bilet na ten przejazd kosztuje około 800 zł. Ze względu na wysoką cenę, zrezygnowaliśmy z tej opcji. Po przybyciu do Kleine Schdeigg udaliśmy się w kierunku Eigeru, gdzie znajduje się przepiękne jezioro. Jest to jedno z najbardziej fotogenicznych miejsc, w których miałam okazję być. Woda o turkusowym kolorze, ośnieżone szczyty i otaczająca zieleń tworzą niezapomniany widok. Po odpoczynku przy jeziorze ruszyliśmy z powrotem w kierunku Wengen, z widokiem na Eiger, Mnich i Jungfrau. Kiedy dotarliśmy do Wengen, stwierdziliśmy, że z uwagi na zmęczenie nie chcemy iść dalej. W związku z tym wróciliśmy pociągiem do Wengen (bilet kosztuje 6 CHF). Warto zaznaczyć, że do Wengen można dotrzeć jedynie pociągiem, co daje możliwość podziwiania przepięknego widoku na dolinę Lauterbrunnen. Miałam okazję odwiedzić wiele miejsc, każde z nich ma swój urok i warto je zobaczyć, ale do większości z nich prawdopodobnie nie wrócę. Jest przecież jeszcze wiele miejsc do odkrycia na świecie. Jednak Lauterbrunnen to miejsce, do którego na pewno wrócę. To jedno z najpiękniejszych miejsc, jakie widziałam, a dwa dni to zdecydowanie za mało.

Korzystanie z tej witryny oznacza zgodę na wykorzystywanie plików cookies. Zmiany warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do plików cookies można dokonać w każdej chwili w ustawieniach przeglądarki.
Więcej informacji na temat cookies.