Sri Lanka – kraj słoni i herbaty

Sri Lanka – kraj słoni i herbaty

Wstęp

Sri Lanka nie była kiedykolwiek na liście moich marzeń podróżniczych. Decyzja o wizycie na tej wyspie była bardziej kwestią eliminacji niż prawdziwego pragnienia. Szukaliśmy egzotycznego kierunku na przełomie lipca i sierpnia, co eliminowało wiele miejsc z powodu pory deszczowej. Nie jesteśmy też typem turystów, którzy lubią spędzać całe wakacje w jednym miejscu. Chcieliśmy odwiedzić miejsce, które oferuje wiele do zobaczenia i do zrobienia. Ważnym czynnikiem był również samochód, ponieważ preferujemy intensywne zwiedzanie. Tutaj natrafiliśmy na pierwszą przeszkodę – byliśmy w grupie sześciu osób, ale mieliśmy tylko jednego kierowcę. Oznaczało to, że potrzebowaliśmy samochodu dla dziewięciu osób, aby pomieścić nas i nasze bagaże. Wynajem takiego pojazdu na lotnisku byłby jednak bardzo kosztowny, o ile w ogóle byłby dostępny.

Wtedy natknęłam się na informację o Sri Lance. Dowiedziałam się, że za niewielką sumę można wynająć samochód z kierowcą na cały pobyt. Zdecydowaliśmy się na to i za 1200 USD wynajęliśmy kierowcę z minivanem na dwa tygodnie. Cena zawierała wszystko: nocleg i jedzenie dla kierowcy, paliwo oraz fotelik dla dziecka.

Mieliśmy również możliwość wyboru hoteli, po wcześniejszym ustaleniu planu podróży. Nasz kierowca czekał na nas na lotnisku z bukietem kwiatów. Tak rozpoczęła się nasza podróż po Sri Lance.


Sigirya

Naszym pierwszym miejscem które odwiedziliśmy była wizytówka Sri Lanki, – Twierdza Sigirija. Ten starożytny zamek, wzniesiony na szczycie 180-metrowej skały przez króla Kassapę w V wieku n.e., od 1982 roku znajduje się na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO. Twierdza Sigirija przyciąga swoją lokalizacją – położeniem na masywnej skale. Wjazd do niej prowadzi przez monumentalną rzeźbę prezentującą lwie łapy z pazurami. Cała konstrukcja jest otoczona malowniczymi ogrodami, stawami i freskami. Dodatkowo, twierdza była chroniona przez dwa mury obronne i trzy fosy, w których żyjące krokodyle miały stanowić dodatkowy element obrony. Ceny biletów na Sigiriya Rock różnią się dla turystów i miejscowych. Koszt dla turystów to 30 USD. Należy jednak pamiętać, że bilety nie są dostępne przy wejściu – trzeba je nabyć głębiej w parku, pełnym biegających małp. Podjęcie się wspinaczki po schodach twierdzy może być wyzwaniem, zwłaszcza dla osób z lękiem wysokości. Miejsce to jest bardzo popularne, dlatego na schodach mogą zdarzyć się drobne przestoje. Po dotarciu na szczyt, zostaliśmy powitani przez przyjemny, chłodny wiatr, a przed naszymi oczami rozpościerał się przepiękny widok z góry. Szczyt, z ruinami na nim, przypominał mini Machu Picchu. Spędziliśmy kilka minut, obchodząc cały kompleks i podziwiając widok zachodzącego słońca, przy towarzystwie wszędobylskich małpek.

Pidurangala

Pidurangala, to skała położona zaledwie 1km od Sigiryi, która oferuje fantastyczny widok na tę drugą. Wzgórze Pidurangala jest miejscem świętym, a u jego podnóża znajduje się świątynia. W związku z tym, przed wejściem na szczyt, konieczne jest odpowiednie przykrycie ciała, na przykład przy pomocy wypożyczonej chusty.

Podróż na szczyt skały zajmuje około 45 minut. Końcowa część wycieczki może być nieco trudniejsza, ponieważ wymaga używania rąk do wspinaczki po skałach. Z tego powodu zaleca się noszenie pełnego obuwia, a nie sandałów.

Z szczytu Pidurangala Rock roztacza się niesamowita panorama na okoliczne lasy, dżungle i Lion’s Rock. Widok na Lwią Skałę z tej perspektywy jest naprawdę zachwycający. Wstęp na Pidurangala Rock kosztuje 500 rupii (około 3$), co jest dziesięciokrotnie mniej niż cena wstępu na Lion’s Rock.

W mojej ocenie warto odwiedzić obie skały. Z Pidurangala rozpościera się znacznie piękniejszy widok, natomiast Sigiriya, jako symbol Sri Lanki, również jest warta zobaczenia, pomimo wyższej ceny.

Safari w Parku Narodowym Minneriya

Odbywając zwiedzanie Parku Narodowego Minneriya, goście mają szansę obserwować dziką przyrodę z perspektywy specjalnie przygotowanych samochodów 4×4. Park ten jest domem dla wielu gatunków zwierząt, wśród których można zobaczyć między innymi słonie, jelenie oraz sambary, które są odmianą jelenia. Jeżeli szczęście dopisze, na drodze może pojawić się lampart, szukający pożywienia.

W Parku Narodowym Minneriya można spotkać także langury – jeden z rzadszych gatunków małp. Ponadto, park jest rajem dla wielbicieli ornitologii, oferując obserwację bogatego królestwa ptaków. Podczas naszej wizyty nie mieliśmy okazji zobaczyć lampartów, ale spotkaliśmy mnóstwo słoni, małp, jeleni oraz ptaków.

Kluczowym wydarzeniem w Parku Narodowym Minneriya jest „The Gathering”, czyli coroczne zgromadzenie setek słoni azjatyckich. To spektakularne zjawisko ma miejsce od czerwca do września, kiedy słonie gromadzą się wokół wysychającego zbiornika wodnego Minneriya, przybywając z okolicznych lasów.

Koszt safari dla sześciu osób wyniósł nas 215 USD, a cała wycieczka, łącznie z dojazdem, trwała około 3 godziny.

Dambulla. Buddyjskie świątynie ukryte w kamiennych jaskiniach.

Dambulla jest popularnym, choć zazwyczaj krótkim, przystankiem dla turystów podróżujących z Kandy do Sigiryi, czy na odwrót. To miejsce to kompleks świątyń, składający się z pięciu jaskiń wykutych w skałach. Wewnątrz znajduje się 153 posągi Buddy. Aby dostać się do tego miejsca, musimy pokonać kilkaset schodów i zapłacić 10 dolarów za wejście. Zaleca się zakrywanie nóg i ramion; w przeciwnym wypadku trzeba wypożyczyć chustę. Na terenie świątyń poruszamy się bez butów.

Pierwsza jaskinia nosi nazwę Devaraja Viharaya, co w angielskim tłumaczeniu brzmi „Cave of the Divine King”, a w polskim – „Jaskinia Boskiego Króla”. Jest to niewielka i ciasna jaskinia, w której znajduje się 14-metrowy posąg Buddy w pozycji leżącej – tzw. parinirwanie, czyli przejście w stan nirwany. Posąg został wyrzeźbiony z litej skały, a obok niego znajduje się posąg boga Vishnu.

Kolejna jaskinia, Maharaja Viharaya, znana też jako „Temple of the Great Kings”, jest duża i spektakularna. Zgodnie z informacjami przewodnika, jest to największa jaskinia w Azji ze zdobionym sklepieniem. Została nazwana tak na cześć posągów dwóch królów, które znajdują się w jej wnętrzu. W budowę tej świątyni zaangażowany był król Vattagamani Abhaya w I wieku przed naszą erą – to jego pomnik można tam zobaczyć. Drugi pomnik przedstawia króla Nissankę Malla, który w XII wieku pozłocił 50 posągów Buddy. W świątyni znajduje się kilkadziesiąt posągów Buddy w różnych pozycjach, a także imponujące malowidła na ścianach i suficie jaskini.

Następna jaskinia, Maha Alut Viharaya, czyli „New Great Temple”, jest nieco mniejsza od poprzedniej, ale równie ciekawa. Możemy tam zobaczyć posąg króla Kirti Sri Rajasinha, XVIII-wiecznego władcy i reformatora buddyzmu, a także dziesiątki posągów Buddy. Malowidła z tej jaskini wykonane są w stylu Kandy, popularnym w XVIII wieku.

Czwarta jaskinia, Pachima Viharaya („Western Temple”), jest już dużo mniejsza. Główny posąg Buddy przedstawia go w pozycji dhyana mudra, czyli medytującego ze złożonymi dłońmi.

Ostatnia, równie mała jaskinia, to Dewana Alut Viharaya („Second New Temple”). Znajduje się tam leżący Budda oraz kilka hinduistycznych bóstw.

Dambulla to fascynujące miejsce, gdzie spotkamy się z kilkoma wiekami buddyzmu na Sri Lance, który – jak można zauważyć – miesza się z hinduizmem.

Kandy

Następnym przystankiem w naszej podróży było Kandy, jedno z największych miast Sri Lanki. Miasto to jest znane przede wszystkim ze świątyni przechowującej ząb Buddy. Zdecydowaliśmy jednak, że pominiemy to miejsce – nie jesteśmy wielbicielami świątyń, a jedna już odwiedzona na tej wyprawie wydaje się nam wystarczająca. Dodatkowo, przeczytałam, że jest to miejsce bardzo zatłoczone, co można porównać do naszej Jasnej Góry.

Zamiast tego, postanowiliśmy odwiedzić ogrody botaniczne w Kandy. Muszę przyznać, że są to jedne z najpiękniejszych ogrodów, jakie kiedykolwiek widziałam. Royal Botanical Garden to miejsce, gdzie można podziwiać ponad 4000 gatunków roślin, podzielone na kilka stref. Wśród nich można wyróżnić: paprotnie, jezioro, ogród z przyprawami, wielki trawnik, ogród kwiatów, aleje palmowe, ogród kaktusów czy kolekcję bambusów. Na zwiedzanie przeznaczyliśmy 2,5 godziny, ale moglibyśmy spędzić tam kolejne dwie – tak bardzo to miejsce nas oczarowało. Dzieci były szczególnie zadowolone z możliwości biegania po trawnikach.

Nieoczekiwany kolor dodawało nam towarzystwo około 100 dziewczyn, prawdopodobnie studentek, ubranych w różowe sari. Mieliśmy okazję zrobić sobie z nimi zdjęcia, co było dla nas niezwykłym doświadczeniem.

W Kandy mieliśmy także jak do tej pory najbardziej interesujące zakwaterowanie. Znajdowało się ono na wzgórzu, w dużej willi z trzema pokojami do wynajęcia. W środku budynku znajdował się staw z rybami, a na zewnątrz – basen. Cena za nocleg wynosiła około 100 USD (za 6 osób, ze śniadaniem)

Nuwara Ella i Horton Plains

Kandy wyruszyliśmy w kierunku Nuwara Ella. Wraz z pokonanymi kilometrami, wysokość npm rosła, a temperatura stawała się coraz bardziej umiarkowana. Krajobraz też zaczął się zmieniać – jechaliśmy teraz wśród pól herbat, mijając przy tym wiele wodospadów. Zatrzymaliśmy się na największej plantacji herbaty, Damro Tea, która zatrudnia około 1000 osób – 600 kobiet zbierających ręcznie liście herbaty i 400 mężczyzn wykonujących cięższe prace. Podczas wizyty mieliśmy szansę zobaczyć proces produkcji herbaty od zbierania, przez suszenie, selekcję, palenie, aż po degustację i zakup herbat. Po dotarciu do Nuwara Ella, czuliśmy się jak w innym kraju. Panująca tam pogoda przypominała raczej skandynawską niż tropikalną – było chłodno (około 15 stopni), mglisto i co chwilę padał deszcz. Lokalni mieszkańcy nosili czapki i kurtki. Takie warunki były skutkiem tego, że znaleźliśmy się na wysokości 2000m n.p.m. Następnego dnia, jeszcze przed świtem, ruszyliśmy na Horton Plains. Wyjazd zaplanowany był na 5:30, ze względu na to, że po godzinie 10 większość miejsca jest zazwyczaj pokryta mgłą, a ryzyko deszczu rośnie. Horton Plains to park narodowy, będący częścią Centralnych Wyżyn Sri Lanki, wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Na jego terenie rośnie las mglisty, który stanowi jedynie 1% zasobów leśnych naszej planety. Po dotarciu na miejsce i zakupie biletów wstępu, kontynuowaliśmy podróż samochodem w kierunku parkingu. Po drodze mieliśmy okazję obserwować duże stada jeleni, które podchodziły bardzo blisko naszych samochodów. Po przybyciu na parking udaliśmy się do budki kontrolnej, która była jednocześnie naszym punktem startu. Kontrola była bardzo szczegółowa – trzeba było wyjąć wszystko z plecaka, a jedynym dozwolonym przedmiotem pakowanym w folię lub plastik była woda. Trasa po Parku Narodowym Równin Horton ma kształt pętli, więc niezależnie od kierunku, w którym się ruszymy, zawsze wrócimy do tego samego miejsca. Jej długość wynosi 10 km i pokonanie jej zajmuje 3-4h. Możemy tam znaleźć zarówno dżunglę, jak i sawanny. My rozpoczęliśmy naszą wędrówkę od lewej strony, aby najpierw zobaczyć Small World’s End (Mały Koniec Świata) i World’s End (Duży Koniec Świata). Podsumowując, bardzo podobało nam się w Baker’s Falls. To piękne miejsce z dużą ilością zwierząt daje uczucie, jakbyśmy byli na końcu świata. Trekking nie jest szczególnie wymagający, choć przy deszczowej pogodzie pewne miejsca mogą być śliskie.

Ella i słynny pociąg

Do Elly wybraliśmy się słynnym pociągiem, jadącym przez pole herbaciane. Bilet dla sześciu osób kosztował nas około 11 USD, a sama podróż trwała mniej więcej 2,5 godziny. Zdecydowaliśmy się na bilety drugiej klasy z zarezerwowanymi miejscami. Pociąg, którym podróżowaliśmy, przypominał te, które pamiętamy z lat 90. Przez cały czas podróży mogliśmy podziwiać malownicze widoki – góry, przepaście, tunele, a przede wszystkim soczyście zielone plantacje herbaty.

Kiedy dotarliśmy do Ella, nasz kierowca już na nas czekał z naszymi bagażami. Zatrzymaliśmy się w małym hoteliku położonym na wzgórzu, z którego rozpościerał się przepiękny widok na wschód słońca. Nasza gospodyni posiadała jedynie dwa domki do wynajęcia. Koszt noclegu wynosił 100 zł za noc dla czterech osób i obejmował śniadanie. Muszę przyznać, że śniadanie w tym miejscu było najlepsze podczas całego naszego wyjazdu.

Następnego dnia rano wybraliśmy się na spacer na Little Adam’s Peak. Szlak prowadził przez malownicze plantacje herbaty, które otaczają ten szczyt. Intensywna zieleń herbacianych krzewów kontrastowała z błękitnym niebem. Na plantacjach można było zauważyć pracownice zbierające liście herbaty. Młode i delikatne listki służą do produkcji herbaty zielonej i białej, a ciemne i mięsiste stanowią bazę dla czarnej herbaty.

Po przejściu przez plantacje, trasa prowadziła przez las i połacie wysokich, żółtych traw. Spacer był bardzo przyjemny i nie wymagał specjalnych przygotowań ani szczególnej kondycji. Na trasie można było zakupić różnego rodzaju pamiątki, wodę, owoce, a nawet orzeźwiającego kokosa. Cała wycieczka zajęła nam około 3 godziny.

Następnie udaliśmy się do Nine Arch Bridge. Szlak do tego miejsca zaczyna się w tym samym miejscu, co na Little Adam’s Peak. Dojście od parkingu zajmuje około 20-30 minut. Nine Arch Bridge, znany również jako „most na niebie”, kończy się wąskim tunelem, który wydaje się być jak z filmów o Indianie Jonesie. Tunel można pokonać pieszo lub pociągiem, jeśli zdecydujecie się na podróż kolonialną koleją do Nuwara Eliya.

Arugam Bay

Jako, że w Sierpniu lepsze warunki do plażowania są na Wschodzie kraju, jako miejsce na odpoczynek wybraliśmy akurat Arugam Bay. Jest to niewielkie miasto z mnóstwem restauracyjek i sklepików i szkółek dla surferów, przez co dla dzieci nie jest to raczej morze do pływania, ale były zadowolone ze skakania i uciekania przed falami, a do pływania służył im hotelowy basen. I tak minęły nam 3 dni na chodzeniu między oceanem a basenem z przerwami na chyba najlepsze jedzenie na Sri Lance ze względu na bliskość Oceanu i świeżych ryb. Popularną atrakcją wieczorami jest wystawianie świeżo złowionych ryb przed restauracjami i możliwością wyboru która chciała by się zjeść. W wybraliśmy się poza Aryugam Bay na 2 atrakcje, jedno z nich był Crocodile Bridge. Jest to most położony około 8 km od Arugam Bay, gdzie tuż przy drodze możemy zaobserwować mnóstwo krokodyli. Udało nam się zobaczyć około 20-30 osobników. Jedna osoba wpadła na pomysł żeby rzucać surowego kurczaka do wody, ale krokodyle nie były zainteresowane. Drugim miejscem jakie odwiedziliśmy była Elephant Rock. Elephant Rock, nazwana na cześć przypuszczalnego podobieństwa skały do słonia, jest popularnym miejscem do surfowania dla początkujących, położonym zaledwie 4 km od Zatoki Arugam. Chociaż Elephant Rock może być dobrze znana, jest to jedna z najmniej zatłoczonych plaż na wyspie, głównie ze względu na brak dostępu do dróg. Aby się tu dostać, musisz wziąć tuk-tuk, wysiąść przy głównej drodze, a stamtąd już tylko mały spacer. Jest to niewielka skała na skraju zatoczki, z której roztaczają się fantastyczne panoramiczne widoki; jest to piękny złoty pas plaży i jest dziewiczy, z wyjątkiem kilku osób sprzedających napoje z małych łodzi.

Yala National Park

Ostatnim punktem naszej wizyty było safari w Yala National Park. Wstęp kosztował nas (za 6 osób) 72000 LKR. Park Narodowy Yala jest jednym z największych i najbardziej popularnych parków na Sri Lance. Swój rozgłos zawdzięcza tym, że jest tu jedna z najliczniejszych populacji lampartów przypadająca na kilometr kwadratowy na świecie. Od południowej i wschodniej strony rezerwat graniczy z Oceanem Indyjskim, a na jego terenie żyje ponad 250 gatunków ptaków oraz ssaków. Park oddalony jest niecałe 4 godziny drogi od stolicy państwa – Kolombo. Po rezerwacie można poruszać się tylko za pośrednictwem samochodu terenowego. Na terenie parku można spotkać wiele różnych zwierząt, a w szczególności ptaków i ssaków. Żyją tu słynne lamparty, słonie (około 250 – 350 osobników dane zależne od źródła), bawoły indyjskie, jelenie aksis, warany, sambary jednobarwne, krokodyle, pekari, wargacze leniwe oraz liczne gatunki małp. To także doskonałe miejsce do obserwacji ptaków. Pośród drzew można wypatrzeć wspaniałe, kolorowe pawie, papugi, orły, czaple, ptaki z rodzaju trogonowatych, czy też pelikany. W porównaniu do naszego pierwszego safari, te było dużo bardziej zróżnicowane, spotkaliśmy więcej zwierząt, krajobraz był ładniejszy, a także safari było dłuższe – około 4 godzin. Gdybym miała wybierać tylko jedno safari to zdecydowanie wybrałabym Yale.

Podsumowanie

Sri Lanka to unikatowa wyspa, która gwarantuje niezapomniane doświadczenia. Przyroda, historia, kultura czy architektura – każdy znajdzie tu coś dla siebie. Mieszkańcy wyspy są niezwykle gościnni i pomocni, większość z nich mówi po angielsku. Jednak Sri Lanka ma też swoje minusy. Wszechobecne śmieci w miastach, na plażach czy rzekach to niewątpliwy problem. Kolejnym utrudnieniem jest brak chodników i chaotyczny ruch drogowy, co może utrudniać spacerowanie z dziećmi.

Ceny w Sri Lance są jednak bardzo przystępne. Za obiad zapłacimy od 15 do 30 zł, za sok od 5 do 6 zł. Nocleg w pokoju ze śniadaniem to wydatek rzędu od 100 do 200 zł. Podsumowując, Sri Lanka to miejsce pełne kontrastów, które mimo małych niedogodności, ma wiele do zaoferowania.

Korzystanie z tej witryny oznacza zgodę na wykorzystywanie plików cookies. Zmiany warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do plików cookies można dokonać w każdej chwili w ustawieniach przeglądarki.
Więcej informacji na temat cookies.