Serbia – mało znany kraj

Serbia – mało znany kraj

Subotica

Serbię odwiedziliśmy podczas naszej wyprawy przez Bałkany. Przeznaczyliśmy na nią 2 dni, jeden na północy, jeden na południu. Przejeżdżając do Serbii od strony Węgierskiej, najpopularniejszym przejściem granicznym jest ten w Horgos który łączy węgierską i serbską autostradę, jednak po przeczytaniu recenzji tego przejścia które w większości były w stylu „najgorsze przejście graniczne w moim życiu” postanowiliśmy nadrobić trochę drogi i przekroczyć granicę w Kalebia, przekroczenie granicy zajęło nam około 40 min. Nasz nocleg zaplanowany był w Suboticy pierwszym dużym miastem na północy Serbii. Wybór nie był przypadkowy, przeczytałam o nim w przewodniku Lonley Planet, jako o mieście z niepowtarzalnym stylem i architekturą. Jest swego rodzaju „mekką” wszystkich fanów stylu art nouveau, czyli secesji. Wszystko dlatego, że znajduje się tam wiele budynków w klimacie inspirowanym twórczością Gaudiego. Do jej najważniejszych zabytków należy ratusz miejski zlokalizowany na placu Wolności. Jest to największy i najokazalszy budynek w miasteczku. Wybudowano go w 1910 roku, wzorując się na Gaudim. Przez to jest on niezwykle bogato zdobiony i kolorowy. Aktualnie w tym rozległym budynku mieści się muzeum miejskie.
Bezpośrednio przed nim znajdują się dwie fontanny: Zielona, która powstała w 1985 roku oraz Niebieska z 2001 roku. Obie są również bardzo silnie inspirowane twórczością słynnego Katalończyka, wokół znajduje się mnóstwo restauracji, lodziarni czy kawiarni. My zatrzymaliśmy się około 2 km od centrum Suboticy w niewielkim domu gdzie było kilka apartamentów do wynajęcia. Przeglądając oferty noclegowe w Suboticy wiele obiektów oferuje duże baseny ogrodowe. Co było zbawieniem w czasie gorącego dnia, a dzieci były zachwycone możliwością kąpania się. Odwiedziliśmy również bardzo ciekawą, klimatyczną restaurację z różnymi przedmiotami „rolnymi” porozwieszanymi na ścianach i dachem z winorośli.

Południe Serbii

Kolejnego dnia rano ruszyliśmy na południe Serbii, przez cały kraj ciągnie się dwu-pasmowa autostrada, jedynie z większym natężeniem ruchu przy Belgradzie, a za przejazd płaci się na bramkach. Początkowo nie miałam w planach noclegu na południu Serbii, chciałam od razu dojechać do Macedonii, ale przeglądając booking trafiłam na prawdziwą perełkę, niska cena, wysoka średnia recenzji i piękne zdjęcia. Owe gospodarstwo znajduje się nie daleko miejscowości Nis. Dojechanie tam nie było proste, po zjechaniu z autostrady, trzeba było się przebijać po wąskich krętach uliczkach. Na miejscu przywitała nas gospodyni, która poczęstowała nas chłodnym kompotem. Kupiliśmy od niej również dwie butelki wina po 4 eur. Potem poszliśmy na prawdziwy domowy obiad, miejsce w którym je jedliśmy znajdowało się w klimatycznej piwnicy, która dawała trochę chłodu w upalny dzień. Na Bałkanach bardzo popularna jest rakija, także tutaj miałam wrażenie, że pani chciała nas nią upić proponując kolejne dolewki . Popołudniu poszliśmy na boisko które znajduję się około 5 min od naszego noclegu. Obok boiska znajdował się jak czytałam w recenzjach jeden z najładniejszych widoków w Serbii widok na kanion i rzekę Nisava. Było to bardzo udane popołudnie dzieci biegały po boisko, skakały przez zraszacz trawy, budowały tamę, a później rzucaliśmy piłkę do kosza. Wieczorem właściciel zaproponował oprowadzenie nas po swojej winiarni i degustacji.

Serbia nas zaskoczyła swoją różnorodności i ciepłością mieszkańców. Ceny są tutaj niższe niż w Polsce, w zasadzie wszędzie można płacić Eur, jedynie co nam odradzano to przekraczania granicy z Kosowem, ze względu na napięcie między tymi państwami. Gdybyśmy mieli więcej czasu to byśmy zostali na dłużej, zwłaszcza w jej południowej części.

Korzystanie z tej witryny oznacza zgodę na wykorzystywanie plików cookies. Zmiany warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do plików cookies można dokonać w każdej chwili w ustawieniach przeglądarki.
Więcej informacji na temat cookies.